czwartek, 26 września 2013

Pierwsze Spotkanie

Jestem kimś innym niż oni. Jestem dla nich niczym. Zwykłym, nic nie znaczącym śmieciem, którego można zwyzywać, obrazić, upokorzyć. Dla nich nie liczy się to, że mam uczucia. Jestem popychadłem. To na mnie się wyżywają, kiedy mają gorszy dzień. To ze mnie się śmieją, kiedy dopisuje im humor.
- Mam dzisiaj straszną chcicę- mówi Tomek, przechodząc z Michałem obok mnie przez szkolny korytarz.
- Idź do Eweliny. Może podtrzyma rodzinną tradycję i ci da- podchwytuje temat kolega.
Jeszcze nie rozpoczęła się pierwsza lekcja, a oni już zaczęli „żartować”. Szkoda, że tylko mnie te „żarty” nie śmieszą. Spoglądam na zegarek. Za dwie minuty zadzwoni dzwonek. Ekstra, chemia. Biegnę  po schodach do góry.  Przed pracownią chemiczną nikogo nie ma. Zaglądam do środka. Wszyscy są już na swoich miejscach, jeszcze ze sobą gawędząc. Wchodzę do sali i kieruję się do pierwszej ławki pod oknem. Jak zawsze siedzę sama. Nasza chemiczka, a jednocześnie wychowawczyni siedzi przed swoim biurkiem i uzupełnia coś w dzienniku. Rozlega się dzwonek.
- Dobrze kochani, dzisiaj dołączy do nas nowy uczeń. Za chwilę przyprowadzi go pani pedagog -informuje nas nauczycielka.-  Proszę, bądźcie dla niego mili. Ach i od poniedziałku zmieni nam się plan lekcji. Zapiszę go na tablicy. Przepiszcie go, a później zapoznajcie się z nowym działem, który znajduje się na stronie siedemdziesiątej dziewiątej.
Zabieram się za spisywanie z tablicy. W poniedziałki i we wtorki mam osiem lekcji. W pozostałe dni, siedem. Kiedy kończę, otwieram podręcznik. Nie jestem dobra z chemii, ani za nią nie przepadam. Przeczytanie zajmuje mi niecałe dziesięć minut.
- Mogę już zapisać temat na tablicy?
Uczniowie chóralnie potwierdzają. Bardziej, jednak przypomina to jęk.
Wychowawczyni uśmiecha się i kręci głową. Jest to kobieta po czterdziestce z długimi ciemnymi lokami. Od częstego śmiechu utworzyły się jej kurze łapki w kącikach szmaragdowo zielonych oczu. Zawsze ma na sobie ubrania w mocnych kolorach, które widać nawet z drugiego końca szkoły.
- Sporządzicie notatkę i rozwiążecie zadanie pierwsze i drugie. Sprawdzam waszą pracę na lekcji, więc napiszecie to na osobnej kartce.
- Pszepani, a to jest na ocenę?- pyta Adam.
- Niee idioto, na ziemniaki!- odpowiada mu Kamil.
- Pani się pytam, nie ciebie głupku!
Odkąd pamiętam oni cały czas się kłócą. Z tego co wiem, poszło o jakąś dziewczynę. W pierwszej klasie. PODSTAWÓWKI.
- Chłopcy! Tak, Adamie to jest na ocenę. A ciebie Kamilu proszę, abyś nie odzywał się nieproszony- stłumia sprzeczkę nauczycielka.
Biorę swój ulubiony czarny długopis w różowe kropki i staram się zrozumieć o co chodzi w zadaniu drugim, kiedy do klasy wchodzi pani pedagog z nowym uczniem. Zerkam kątem oka w jego stronę. On jest niesamowicie przystojny. Ma wystające kości policzkowe i mocną, niemal kwadratową szczękę. A jasna, lekko przydługa grzywka opada mu na piękne oczy w kolorze nocy. Wiem jak to brzmi, ale jestem niemal pewna, że jeśli bym się im dokładniej przyjrzała, ujrzałabym gwiazdy- malutkie biało srebrne punkciki w jego tęczówkach.
Ich barwę podkreśla granatowa, prawie czarna bluza narzucona niedbale, jakby w pośpiechu na biały t- shirt z logo Nike. Jego czarne spodnie skinny z Reserved opinają mu długie lekko umięśnione nogi. W tym samym kolorze ma również trampki Converse. Chłopak liczy sobie co najmniej ponad 1,80 m.
- A oto i jest!- Klaska w ręce podniecona nauczycielka.- Mógłbyś się nam przedstawić?
Wzrusza ramionami.- Mógłbym.
- A więc...?
- Jestem Lukas.
- A nazwisko?
- Ma przecież je pani w dzienniku.
- Nie lubisz dużo mówić?
Chłopak wzrusza ramiona.
Nauczycielka przykłada sobie dłoń do czoła i mruczy pod nosem.- Co się dzieje w tych czasach z młodzieżą. Boże, widzisz a nie grzmisz.
- Mogę już usiąść?
- Dobrze, jednak mam jeszcze jedno małe pytanko...
Lukas unosi pytająco brwi.
- Gdzie masz plecak?
Znów wzrusza ramionami.- Zapomniałem.
Wyrywa mi się chichot. Nie mogę się opanować i śmieję się coraz głośniej, aż z oczu płyną mi łzy.
- Ewelina chcesz coś powiedzieć?
- Nie, przepraszam proszę pani.
- Okay, Lukas. Jesteśmy dosyć liczną klasą i jedyne miejsce wolne jest koło Eweliny. Mam nadzieję, że to nie stanowi problemu.
Kolejne wzruszenie ramionami. Chłopak zmierza w kierunku mojej ławki niesamowitym pełnym gracji powolnym krokiem.
- Co mamy robić?- pyta się mnie, usadawiając się na krześle.
- Eee...No, sporządzić notatkę i rozwiązać zadanie pierwsze i drugie.
- Mogę?
Mówiąc to, wskazuje podręcznik.
- Yyy... Jasne, mamy to zrobić w parach.
Przesuwa książkę na środek ławki i zaczyna czytać tekst. Nie mogę oderwać od niego wzroku, od jego grzywki opadającej na oczy, opalonych dłoni i kilku małych piegów na nosie. Na prawdę staram się odciągnąć od niego spojrzenie, ale nie wychodzi mi to i to chyba nie tylko mnie. Wszystkie dziewczyny patrzą się niego jak na ósmy cud świta. Właściwie to nim jest. Dlaczego on nie może być brzydki?
- Pożyczyłabyś mi długopis?
Wyjmuję jakiś z piórnika i mu podaję. Nasze dłonie muskają się w przelocie. Jego skóra jest bardzo ciepła, wprost gorąca i szorstka, a jednocześnie miękka. Czuję mrowienie w miejscu, w którym mnie dotknął. On zaczyna pisać. Ja wciąż go obserwuję.
- Czemu cały czas się na mnie patrzysz?
Zaskakuje mnie tym pytaniem. Chociaż wydaje się ono całkiem logiczne. Natychmiast się rumienię. Ciężko to ukryć przy mojej bladej cerze.
- Ja... Hmmm... Przepraszam...
Na jego cudownych, pełnych ustach igra uśmieszek.
- Fajnie wyglądasz jak się rumienisz.
Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona- od czubków uszu, aż po szyję.
Któryś z uczniów słyszy naszą rozmowę, mimo hałasu w klasie i krzyczy.- Ooo Eweeliinaa widzę, że szukasz sobie nowych klientów?
Wszyscy, wybuchają śmiechem. Wszyscy, oprócz Lukasa. Wydaje się on raczej obojętny na to co oni mówią. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Zauważam iż chłopak zaczyna robić drugie zadanie. Pochylam się w stronę kartki, tak że czuję ciepło bijące od jego ciała. Dzieli nas tylko kilka centymetrów. Widać nie przeszkadza mu to w pisaniu. To pierwszy raz kiedy jestem tak blisko z chłopakiem.
Pięć minut i zadania gotowe. Podpisuje się obok mojego nazwiska, lecz tylko imieniem.
- Mam nadzieję, że na następnych zajęciach również usiądziemy razem- mówi.
- Tak? Czemu?
- Bo tak wspaniale nam się współpracuje.
Na początku nie załapuję. Dopiero po chwili wiem o czym on mówi.
- Ja...Po prostu nie rozumiem tego tematu i...
Przerywa mi dzwonek. Sięgam po swoją torbę, a kiedy się odwracam, on stoi oparty o framugę drzwi i mi się przygląda. Marszczę brwi. Nie wiem o co mu chodzi. Kiedy zamierzam go o to spytać, znika w tłumie na szkolnym korytarzu.

***
Na kolejnych lekcjach siada gdzieś z tyłu klasy. Podczas przerwy wyparowuje, jakby w ogóle nie istniał. Nie mogę go nigdzie znaleźć.
A chciałabym znów zobaczyć te jego cudowne oczy.
Chciałabym móc zanurzyć dłonie w jego blond włosach.
Chciałabym całować jego pełne usta.
Chciałabym, chciałabym, chciałabym...
Będąc na ostatniej lekcji, odszukuję go wzrokiem. Siedzi teraz z Klaudią, naszą klasową pięknością. Ona ma długie falowane blond włosy, a ja zwyczajnie czarne. Jej oczy są kasztanowo- miedziane, moje zwykłe, niebieskie. Klaudia wyróżnia się niesamowicie opaloną skórą, która kontrastuje z moją przeźroczystą, białą prawie jak śnieg.
Nie mam przy niej żadnych szans. Chłopacy też pewnie nagadali mu o mnie jakieś nie stworzone historie.
Ona ma wszystko, przyjaciół, rodzinę, pieniądze. A teraz pewnie i jego. Czuję ukłucie zazdrości, lecz nie mogę na nich nie patrzeć. Pasują do siebie: piękni, bogaci, popularni. Lukas przyłapuje mnie na obserwowaniu ich. Natychmiast odwracam wzrok, jednak czuję jak płoną mi policzki.

Znów na niego zerkam, teraz on unika mojego spojrzenia. I tak na odwrót. Myślę, że mam największy rumieniec jaki może istnieć. Z tej kłopotliwej sytuacji ratuje mnie dzwonek.