Jestem
kimś innym niż oni. Jestem dla nich niczym. Zwykłym, nic nie znaczącym
śmieciem, którego można zwyzywać, obrazić, upokorzyć. Dla nich nie liczy się
to, że mam uczucia. Jestem popychadłem. To na mnie się wyżywają, kiedy mają
gorszy dzień. To ze mnie się śmieją, kiedy dopisuje im humor.
- Mam
dzisiaj straszną chcicę- mówi Tomek, przechodząc z Michałem obok mnie przez
szkolny korytarz.
- Idź
do Eweliny. Może podtrzyma rodzinną tradycję i ci da- podchwytuje temat kolega.
Jeszcze
nie rozpoczęła się pierwsza lekcja, a oni już zaczęli „żartować”. Szkoda, że
tylko mnie te „żarty” nie śmieszą. Spoglądam na zegarek. Za dwie minuty
zadzwoni dzwonek. Ekstra, chemia. Biegnę
po schodach do góry. Przed
pracownią chemiczną nikogo nie ma. Zaglądam do środka. Wszyscy są już na swoich
miejscach, jeszcze ze sobą gawędząc. Wchodzę do sali i kieruję się do pierwszej
ławki pod oknem. Jak zawsze siedzę sama. Nasza chemiczka, a jednocześnie
wychowawczyni siedzi przed swoim biurkiem i uzupełnia coś w dzienniku. Rozlega
się dzwonek.
-
Dobrze kochani, dzisiaj dołączy do nas nowy uczeń. Za chwilę przyprowadzi go
pani pedagog -informuje nas nauczycielka.-
Proszę, bądźcie dla niego mili. Ach i od poniedziałku zmieni nam się
plan lekcji. Zapiszę go na tablicy. Przepiszcie go, a później zapoznajcie się z
nowym działem, który znajduje się na stronie siedemdziesiątej dziewiątej.
Zabieram
się za spisywanie z tablicy. W poniedziałki i we wtorki mam osiem lekcji. W
pozostałe dni, siedem. Kiedy kończę, otwieram podręcznik. Nie jestem dobra z
chemii, ani za nią nie przepadam. Przeczytanie zajmuje mi niecałe dziesięć
minut.
- Mogę
już zapisać temat na tablicy?
Uczniowie
chóralnie potwierdzają. Bardziej, jednak przypomina to jęk.
Wychowawczyni
uśmiecha się i kręci głową. Jest to kobieta po czterdziestce z długimi ciemnymi
lokami. Od częstego śmiechu utworzyły się jej kurze łapki w kącikach szmaragdowo
zielonych oczu. Zawsze ma na sobie ubrania w mocnych kolorach, które widać
nawet z drugiego końca szkoły.
-
Sporządzicie notatkę i rozwiążecie zadanie pierwsze i drugie. Sprawdzam waszą
pracę na lekcji, więc napiszecie to na osobnej kartce.
-
Pszepani, a to jest na ocenę?- pyta Adam.
-
Niee idioto, na ziemniaki!- odpowiada mu Kamil.
-
Pani się pytam, nie ciebie głupku!
Odkąd
pamiętam oni cały czas się kłócą. Z tego co wiem, poszło o jakąś dziewczynę. W
pierwszej klasie. PODSTAWÓWKI.
-
Chłopcy! Tak, Adamie to jest na ocenę. A ciebie Kamilu proszę, abyś nie odzywał
się nieproszony- stłumia sprzeczkę nauczycielka.
Biorę swój ulubiony czarny długopis w różowe
kropki i staram się zrozumieć o co chodzi w zadaniu drugim, kiedy do klasy
wchodzi pani pedagog z nowym uczniem. Zerkam kątem oka w jego stronę. On jest
niesamowicie przystojny. Ma wystające kości policzkowe i mocną, niemal
kwadratową szczękę. A jasna, lekko przydługa grzywka opada mu na piękne oczy w
kolorze nocy. Wiem jak to brzmi, ale jestem niemal pewna, że jeśli bym się im
dokładniej przyjrzała, ujrzałabym gwiazdy- malutkie biało srebrne punkciki w
jego tęczówkach.
Ich barwę podkreśla granatowa, prawie czarna
bluza narzucona niedbale, jakby w pośpiechu na biały t- shirt z logo Nike. Jego
czarne spodnie skinny z Reserved opinają mu długie lekko umięśnione nogi. W tym
samym kolorze ma również trampki Converse. Chłopak liczy sobie co najmniej
ponad 1,80 m.
- A oto i jest!- Klaska w ręce podniecona
nauczycielka.- Mógłbyś się nam przedstawić?
Wzrusza ramionami.- Mógłbym.
- A więc...?
- Jestem Lukas.
- A nazwisko?
- Ma przecież je pani w dzienniku.
- Nie lubisz dużo mówić?
Chłopak wzrusza ramiona.
Nauczycielka przykłada sobie dłoń do czoła i
mruczy pod nosem.- Co się dzieje w tych czasach z młodzieżą. Boże, widzisz a
nie grzmisz.
- Mogę już usiąść?
- Dobrze, jednak mam jeszcze jedno małe
pytanko...
Lukas unosi pytająco brwi.
- Gdzie masz plecak?
Znów wzrusza ramionami.- Zapomniałem.
Wyrywa mi się chichot. Nie mogę się opanować i
śmieję się coraz głośniej, aż z oczu płyną mi łzy.
- Ewelina chcesz coś powiedzieć?
- Nie, przepraszam proszę pani.
- Okay, Lukas. Jesteśmy dosyć liczną klasą i
jedyne miejsce wolne jest koło Eweliny. Mam nadzieję, że to nie stanowi
problemu.
Kolejne wzruszenie ramionami. Chłopak zmierza w
kierunku mojej ławki niesamowitym pełnym gracji powolnym krokiem.
- Co mamy robić?- pyta się mnie, usadawiając się
na krześle.
- Eee...No, sporządzić notatkę i rozwiązać
zadanie pierwsze i drugie.
- Mogę?
Mówiąc to, wskazuje podręcznik.
- Yyy... Jasne, mamy to zrobić w parach.
Przesuwa książkę na środek ławki i zaczyna czytać
tekst. Nie mogę oderwać od niego wzroku, od jego grzywki opadającej na oczy,
opalonych dłoni i kilku małych piegów na nosie. Na prawdę staram się odciągnąć
od niego spojrzenie, ale nie wychodzi mi to i to chyba nie tylko mnie.
Wszystkie dziewczyny patrzą się niego jak na ósmy cud świta. Właściwie to nim
jest. Dlaczego on nie może być brzydki?
- Pożyczyłabyś mi długopis?
Wyjmuję jakiś z piórnika i mu podaję. Nasze
dłonie muskają się w przelocie. Jego skóra jest bardzo ciepła, wprost gorąca i
szorstka, a jednocześnie miękka. Czuję mrowienie w miejscu, w którym mnie
dotknął. On zaczyna pisać. Ja wciąż go obserwuję.
- Czemu cały czas się na mnie patrzysz?
Zaskakuje mnie tym pytaniem. Chociaż wydaje się
ono całkiem logiczne. Natychmiast się rumienię. Ciężko to ukryć przy mojej
bladej cerze.
- Ja... Hmmm... Przepraszam...
Na jego cudownych, pełnych ustach igra uśmieszek.
- Fajnie wyglądasz jak się rumienisz.
Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona- od
czubków uszu, aż po szyję.
Któryś z uczniów słyszy naszą rozmowę, mimo hałasu
w klasie i krzyczy.- Ooo Eweeliinaa widzę, że szukasz sobie nowych klientów?
Wszyscy,
wybuchają śmiechem. Wszyscy, oprócz Lukasa. Wydaje się on raczej obojętny na to
co oni mówią. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Zauważam
iż chłopak zaczyna robić drugie zadanie. Pochylam się w stronę kartki, tak że
czuję ciepło bijące od jego ciała. Dzieli nas tylko kilka centymetrów. Widać
nie przeszkadza mu to w pisaniu. To pierwszy raz kiedy jestem tak blisko z
chłopakiem.
Pięć
minut i zadania gotowe. Podpisuje się obok mojego nazwiska, lecz tylko
imieniem.
- Mam
nadzieję, że na następnych zajęciach również usiądziemy razem- mówi.
-
Tak? Czemu?
- Bo
tak wspaniale nam się współpracuje.
Na
początku nie załapuję. Dopiero po chwili wiem o czym on mówi.
-
Ja...Po prostu nie rozumiem tego tematu i...
Przerywa
mi dzwonek. Sięgam po swoją torbę, a kiedy się odwracam, on stoi oparty o
framugę drzwi i mi się przygląda. Marszczę brwi. Nie wiem o co mu chodzi. Kiedy
zamierzam go o to spytać, znika w tłumie na szkolnym korytarzu.
***
Na
kolejnych lekcjach siada gdzieś z tyłu klasy. Podczas przerwy wyparowuje, jakby
w ogóle nie istniał. Nie mogę go nigdzie znaleźć.
A
chciałabym znów zobaczyć te jego cudowne oczy.
Chciałabym
móc zanurzyć dłonie w jego blond włosach.
Chciałabym
całować jego pełne usta.
Chciałabym,
chciałabym, chciałabym...
Będąc
na ostatniej lekcji, odszukuję go wzrokiem. Siedzi teraz z Klaudią, naszą
klasową pięknością. Ona ma długie falowane blond włosy, a ja zwyczajnie czarne.
Jej oczy są kasztanowo- miedziane, moje zwykłe, niebieskie. Klaudia wyróżnia
się niesamowicie opaloną skórą, która kontrastuje z moją przeźroczystą, białą
prawie jak śnieg.
Nie
mam przy niej żadnych szans. Chłopacy też pewnie nagadali mu o mnie jakieś nie
stworzone historie.
Ona
ma wszystko, przyjaciół, rodzinę, pieniądze. A teraz pewnie i jego. Czuję
ukłucie zazdrości, lecz nie mogę na nich nie patrzeć. Pasują do siebie: piękni,
bogaci, popularni. Lukas przyłapuje mnie na obserwowaniu ich. Natychmiast odwracam
wzrok, jednak czuję jak płoną mi policzki.
Znów
na niego zerkam, teraz on unika mojego spojrzenia. I tak na odwrót. Myślę, że
mam największy rumieniec jaki może istnieć. Z tej kłopotliwej sytuacji ratuje
mnie dzwonek.